Patrząc na nową Super Tenere nikt nie ma wątpliwości, w kogo Yamaha próbuje uderzyć tym modelem. Ten motocykl ma wszystko duże – siedzenia, zbiornik, silnik… cały jest wielki – wysoki, szeroki i długi. Zupełnie tak, jak jego pierwszy konkurent – dotychczasowy niekwestionowany król dalekich wypraw na bezdroża – BMW R1200GS Adventure. Czy japońscy projektanci znaleźli w końcu receptę na pokonanie legendy? Czy atuty Tenery są tak mocne, że przekonają zatwardziałych wielbicieli bawarskiej marki do zmiany barw?
Już na pierwszy rzut oka w Yamasze widać dużą dbałość o szczegóły i wykończenie. Efektowne białe malowanie w połączeniu z czerwonymi wzorami, szprychowanymi kołami i wydechem Akrapovitch’a pokazują, że nie jest to pospolity sprzęt. Zwracają też uwagę zaawansowane technicznie zawieszenia – z przodu upside-down, a tylne pozwalające wprawnemu jeźdźcowi na łatwą regulację nawet bez zsiadania z motocykla. Do tego wszystkiego należy dodać hamulce z najwyższej półki Yamahy, no i napęd wałem kardana.
Jakby tego było mało, umieszczone w niemal każdym możliwym miejscu nalepki z nazwą modelu przypominają o wyjątkowości Tenery. Trudno też nie zauważyć agresywnej stylistyki, rzadko spotykanej w turystycznych sprzętach. Widać, że mamy do czynienia z charakternym jednośladem, który zachęca do zdobywania nieodkrytych przestrzeni… W testowanym egzemplarzu moją uwagę przyciągnęły opony – z niejasnych dla mnie powodów motocykl obuto w gumy kostkowe. Może miałoby to sens, gdybym planował pojechać nią do Mongolii, czy chociaż zdobywać cichaczem bieszczadzkie bezdroża, ale niczego takiego nie miałem szansy uczynić. Czekał mnie natomiast tydzień w miejskiej dżungli, jak się okazało, w deszczu bądź deszczu ze śniegiem, przy temperaturach poniżej 10 st. Celsjusza. W tej sytuacji kostka na kołach wróżyła raczej utrudnienia, ale przecież nie negowała możliwości sprawdzenia ciekawego sprzętu.
Z innych rzeczy, w testowym egzemplarzu zabrakło kufrów. Mogłem jedynie z żalem, ale i uznaniem, popatrzeć na gustownie wkomponowane w linię motocykla stelaże. Z drugiej strony, przy braku możliwości ruszenia w trasę, wielkie boczne aluminiowe skrzynie dodałyby jedynie stresu w miejskim ruchu.
Wystarczy tego mierzenia wzrokiem… siadam na potężnej kanapie przed szeroką (bardzo szeroką, jak na mój gust) kierownicą z pewnym wysiłkiem opierając stopy na podłożu (!!! – przy wzroście 185 cm., to mi się rzadko zdarza) i odpalam silnik.
Z wydechu wydobywa się piękny dźwięk dwucylindrowej V-ki. Silnik pracuje inaczej, niż uładzone czterocylindrówki Yamahy. W przeciwieństwie do ich jedwabistego dźwięku, XTZ rozsiewa wokół siebie rasowy charkot. Słuchając z boku pracującego silnika SuperTenery, ma się poczucie obcowania z motocyklem mającym jasny, a może raczej ciemny, ale na pewno konkretny, charakter. Daje o tym znać zarówno na wolnych obrotach, jak przy próbie przegazówki, bezzwłocznie reagując na ruch manetki.
Ruszamy… Początkowo korzystam ze sportowych map (są do dyspozycji dwie: sportowa i turystyczna, z możliwością ich przełączania w trakcie jazdy), ale stwierdzam, że na zapoznanie przełączę się na spokojniejszą – turystyczną – charakterystykę silnika. To nie był dobry pomysł. Mogę z całą pewnością stwierdzić, że w tym motocyklu zastosowanie możliwości korzystania z przełączania map zapłonu nie ma sensu. Na mapie turystycznej pryska czar pięknej charakterystyki silnika – XTZ po prostu nie jedzie… Tyle w tym temacie.
Zupełnie inaczej ma się sprawa na mapie sportowej. Na niej jedzie się przyjemnie na każdym biegu i niemal z dowolną prędkością. Skrzynia biegów pracuje przy tym bardzo płynnie i precyzyjnie, a dobór kolejnych biegów przyszedł mi tak naturalnie, że miałem problem z rozeznaniem, na którym biegu jadę. Motocykl przyspiesza bez zbędnej zwłoki i z łatwością wskakuje na zakres prędkości niedozwolonych w naszym Kodeksie Drogowym. Obszerne (o tym już pisałem) obudowy, zbiornik i wysoka szyba bardzo dobrze chronią przed pędem powietrza, mimo konieczności szerokiego rozkładania rąk na kierownicy. Niezależnie od prędkości, kierowca nie ma potrzeby szukać sobie miejsca osłoniętego przed wiatrem czy opadami, siedząc wygodnie rozpartym za sterami – duży plus. Po odpuszczeniu zawieszeń można nawet zapomnieć o nieszczęsnych kostkach na kołach, chociaż, ze względu na warunki na drodze, o tym akurat lepiej nie zapominać.
W trakcie jazdy kostki najbardziej dają o sobie znać w winklach i przy hamowaniu na mokrym, kiedy przydaje się dobrze wysterowany ABS. Dla mniej precyzyjnych w operowaniu gazem, przydatnym gadżetem będzie kontrola trakcji o dwóch trybach działania. Któregoś dnia postanowiłem ją przetestować, ruszając na śliskim asfalcie i muszę przyznać, że zostałem mile zaskoczony. Tenera sprawnie przyspieszała nie wykazując tendencji do narowistości. Przez moment nawet miałem wątpliwość, czy dzieje się cokolwiek „niedobrego”, ale rozwiały się one w momencie złapania suchej nawierzchni, kiedy elektronika „spuściła ze smyczy” pełną moc dwucylindrowego pieca. Muszę przyznać, że w takich warunkach, przy kiepsko dobranych gumach TCS sprawdza się naprawdę przyzwoicie.
Zupełnie inaczej odbieram jednak jego działanie w lekkim terenie, w który zapuściłem się przy okazji sesji zdjęciowej. Tutaj, na piachu, TCS, niezależnie od trybu pracy, nie przypadł mi do gustu. Znacznie przyjemniej kontrolowało się Tenerę w jeździe uślizgami bez jego pomocy.
Jeśli chodzi o prowadzenie, duża Tenera zaskakuje poręcznością. Niezależnie od tego, czy wykonujemy manewry, czy jedziemy po winklach, prowadzi się pewnie i bez niespodzianek. W czasie jazdy pomijalne są reakcje wału napędowego na dodanie bądź ujęcie gazu. Trzeba się jedynie przyzwyczaić do dużej wysokości siedzenia i wysoko położonego środka ciężkości oraz dużych skoków zawieszeń. Dla mnie, przyzwyczajonego do jazdy sprzętem sportowo-turystycznym praktycznie wyłącznie po asfalcie, nie sprawiły też problemu jazdy po luźnej nawierzchni. Aż trudno mi było uwierzyć, że ten sprzęt waży 260 kg. Trzeba przyznać, że Yamahę prowadzi się naprawdę przyjemnie, jeśli lubi się duże motocykle.
Biada jednak temu, kto będzie chciał traktować Super Tenere jako motocykl miejski – minęły te czasy, kiedy wysoka kierownica pozwalała na przepływanie nad większością lusterek w korkach. Dziś, w czasach SUV’ów i vanów, rozłożysta kierownica Tenery trafia niemal we wszystkie lusterka, skutecznie hamując zapędy na sprawne pokonanie korka.
W pierwszych zdaniach opisu pisałem już o dbałości o szczegóły, warto więc jeszcze wspomnieć o gadżetach, w które Yamaha wyposażyła SuperTenerę. Oprócz wspomnianych już dostępnych dwóch trybów pracy silnika (tryb turystyczny, to wyłącznie gadżet), przełączanych z kierownicy, odłączanej kontroli trakcji, czy standardowej w tej klasie regulacji wszystkich dźwigni, w XTZ możliwe jest też regulowanie wysokości szyby (niestety tylko na postoju i z użyciem narzędzi). Niewątpliwie przydatnym dla podróżników będzie z pewnością bardzo duży zbiornik paliwa oraz komputer pokładowy, pozwalający na śledzenie temperatury powietrza, bieżącego i średniego zużycia paliwa oraz dystansu do tankowania. Jest to tym bardziej istotne, że, przy wszystkich swoich zaletach, Tenerka do najoszczędniejszych nie należy (zużycie paliwa w teście to 6,7 l./100km.). Szkoda, że Yamaha nie zdecydowała się na umieszczenie sterowania wskazaniami komputera przy manetce w zespolonym przełączniku. Wpłynęłoby to znakomicie na jego użyteczność w trasie.
Podsumowując, XTZ1200 jest świetnym motocyklem dla ludzi jeżdżących daleko, w miejsca niekiedy pozbawione normalnych dróg. Wygodna, mocna, szybka i komfortowa zawiezie swojego właściciela na przysłowiowy „koniec świata”. Czy to wystarczy do pokonania dużego GS’a nie wiem, ale z pewnością jest to wyjątkowo ciekawa alternatywa dla bawarskiego turysty.
Wady i zalety:
+ duży komfort jazdy – wygodna pozycja za kierownicą, dobra ochrona przed wiatrem i deszczem
+ zawieszenie – bardzo dobre prowadzenie, poręczność, łatwa regulacja
+ bogate wyposażenie – komputer, TCS, stelaże pod kufry
+ duży zbiornik paliwa
+ bezobsługowy napęd kardanem
+ skuteczne hamulce z dobrze zaprogramowanym ABS.
– duża masa
– spore zużycie paliwa
– niepotrzebny gadżet – „turystyczna” mapa zapłonu
– dla niskich osób – duża wysokość siedzenia
– problematyczna w korkach
Tekst: Tomek Woźniakowski
Zdjęcia: Zdzich Kozłowski, Tomek Woźniakowski