Mój znajomy, nazwijmy go „A” – gość w wieku 40+, który nigdy nie miał motocykla, ale zawsze o nim marzył i teraz chciał owe marzenia zrealizować – zapytał mnie ostatnio: „Jaki motocykl jest najlepszy”. Dodam, że chodziło mu o motocykl zabytkowy, którym da się zrobić kilkaset kilometrów rocznie.
Pytanie okazało się trudniejsze niż myślałem. Jaki motocykl jest najlepszy? Lata kontaktów z różnymi pasjonatami przekonały mnie, że najlepszy jest ten motocykl, który wzbudza nasze emocje. Dla jednego będzie to motorower Komar czy Romet, dla innego WSK lub Junak, dla kogoś tam „Iwan”, czyli M-72, K-750, Ural lub Dniepr. Jeszcze ktoś inny da się pokroić za NSU czy Zundapp lub jakiegoś „Anglika”. Jeżeli motocykl ma być „najlepszy” to musi szczerze cieszyć i nie ważne jakiej będzie marki, typu czy pojemności.
Tu nie ma pojęć „gorszy – lepszy”, te tworzą ludzie, którzy nie kochają motocykli lub nie szanują innych. Dla jednego najlepsza będzie SHL 175 a dla innego Harley-Davidson WLA. To ma być Twoja radość, a nie jakaś ocena pseudoeksperta.
Dlaczego cieszy to już inna sprawa. Wielokrotnie ma to swoje korzenie w marzeniach z dzieciństwa. Często spotykam się z podobnym schematem – ktoś o czymś marzył w dzieciństwie i to nie umarło w nim tylko przycichło, alby po latach wrócić z ogromną siłą. Spotykam ustabilizowanych życiowo ludzi w wieku 50+, który lekką ręką mogą kupić motocykl za 100 tys. zł, a marzą o starej WFM-ce, Jawie, Panonii czy MZ-tce. I to jest właśnie odpowiedź, jaki motocykl jest najlepszy. Poradziłem mojemu znajomemu, aby zastanowił się, co naprawdę chodzi mu po głowie. Zadzwonił do mnie za kilka dni i powiedział: „Już wiem czego chce! Szukam MZ-tki Trophy”. Opowiedział mi przy tym, jak w dzieciństwie widywał taki motocykl koło swojego domu i jak godzinami go oglądał. To była wtedy dla niego maszyna imponująca. Słychać było w telefonie jego radość. Widziałem, że podjął decyzje sercem, a takie wybory przy starych motocyklach są najlepsze.
Pisząc te słowa przypomniało mi się stoisko nowej Jawy na marcowych Targach Motocyklowych w Centrum PTAK. Obserwowałem ludzi, którzy oglądali te motocykle, cały czas wspominając swoje pierwsze zetknięcie z tą marką, w latach 80-tych i 90-tych. Ile było tam emocji, atmosfera tego stoiska kipiała radością.
Szukając „idealnego motocykla” gorzej mają ci, którzy nic nie czują, a motocykl kupują tylko dlatego, bo sąsiad ma i ja – nowobagacki nuworysz – nie mogę być gorszy. Takim „Januszom” nie potrafiłbym chyba nic doradzić. Na wspomnianych targach najczęściej widać ich było na stoiskach „modnych” marek. Co przykre, marketingowcy tych marek chyba dobrze dostrzegli, jakich mają klientów i dla nich przygotowali specyficzne przekazy reklamowe. Dla motocyklistów z pasją te przekazy reklamowe było delikatnie mówiąc – żenujące.
I wszystko byłoby super, gdyby kilka dni później inny mój znajomy, nazwijmy go „B” (też chcący po latach zrealizować marzenia) nie zapytał mnie: jaki jest najlepszy motocykl współczesny? Co mu odpowiedzieć – ścigacz, enduro, turystyk, a może duży skuter? Oferta firm japońskich, włoskich, niemieckich, amerykańskich, czy ostatnio indyjskich, chińskich i angielskich jest duża. Mój znajomy nie miał żadnych doświadczeń z jednośladami, co jeszcze bardziej utrudniało sprawę, a naprawdę serce rwało mu się to tej zabawy.
Po namyśle zaproponowałem, aby przez 5 – 7 kolejnych weekendów wypożyczał sobie inny typ motocykla lub skuter i pojeździł nim 2 – 3 dni. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Teraz mój znajomy testuje już 4 motocykl. Zapisuje swoje uwagi i powoli zaczyna się w nim krystalizować, co w motocyklu najbardziej mu odpowiada. Podoba mi się w nim zacięcie i to, że chce mieć motocykl, który będzie mu pasował, a nie który będzie „modny”. Owszem, trochę zajmie mu podjęcie wyboru, ale potem będzie miał idealny dla siebie motocykl, a nie drogi niewypał, kupiony pod wpływem cudzych rad.