Dodano 9 miesięcy temu

Muzyka dobra na motocykl

(1 opinia)

Często, gdy jadę w dłuższą trasę motocyklem słucham muzyki. Przeważnie są to energetyzujące rytmy, np. punk, hard rock czy heavy metal. To kawał starej dobrej muzy, która jakoś u młodych nie zdobywa zbytnio popularności.

W latach 70. i 80. punk, hard rock i heavy metal były muzyką buntu. Dziś młodzież „buntuje się” przy hip-hopie. Pozostawię to bez komentarza, bo o gustach – zwłaszcza dużej części młodego pokolenia – się nie dyskutuje.

Muzyka umila drogę, poza tym daje paliwo dla duszy. Punk to świetne paliwo, z dodatkiem buntu, nawet przeciwko samej formie. I to jest w tym fajne. Wrócę do tego starego punka – 45 lat temu, 19 lipca 1978 roku, swój debiutancki koncert zagrali Dead Kennedys. Miało to miejsce w Mabuhay Gardens w San Francisco w Kalifornii.

I już widzę – oczyma wyobraźni – komentarze: co to za punk? I muszę się z tym zgodzić, bo punkowi w wydaniu amerykańskim bliżej do rock’n’rolla niż rdzennego punka, jakiego znamy z dokonań Sex Pistols i Exploited czy na krajowym podwórku KSU lub Moskwy.

Wspominam Dead Kennedys jeszcze z jednego powodu. W latach PRL został on wykorzystany do komunistycznej propagandy, choć to mocna, męska muzyka u nas odbierana jako coś antylewackiego. W grudniu 1986 roku, Telewizja Polska wyemitował dwa odcinki filmu dokumentalnego „Oto Ameryka”. Miał on zohydzić Polakom USA. „Czerwoni” dogorywali, ale jeszcze jechali tym swoi oklepanym od 40 lat hasłem o „zgniłym imperializmie”. Na początku drugiej części wspomnianego filmu kilka minut poświecono Dead Kennedys, a właściwie liderowi tej grupy – Jello Biafra, który pod koniec lat 70. kandydował na burmistrza San Francisco.

Za sprawą tego filmu Dead Kennedys stało się powszechnie znane w Polsce. Było to działanie propagandy, a więc i cenzura osłabiła swoją czujność. Wykorzystała to jedna z wytwórni płytowych i w 1987 roku ukazało się polskie wydanie płyty tego zespołu.

W jednej z biograficznych książek Dead Kennedys wspominał także Siczka (Eugeniusz Olejarczyk) z KSU, w kontekście korespondencji z tym zespołem.   

Amerykański rynek punk rocka był u nas mało znany. W radio nie puszczano takich piosenek, a sklepów z płytami zagranicznymi nie było. Sytuacje ratowały giełdy płytowe, gdzie można było kupić płyty i porozmawiać o muzyce. Docierały tu informacje i piosenki Ramonesów, ale to był punk raczej z nazwy niż z czystej formy tego gatunku. W tej sytuacji Dead Kennedys wyrośli u nas na gwiazdy. 

Kilka razy jechałem motocyklem słuchając Dead Kennedys. Ma swój klimat i energię, najbardziej podkręcało tempo „California Über Alles” i „Holiday in Cambodia”. Gdy tego słuchałem miałem wrażenie, że nawet motocykl jedzie bardziej dziarsko. Ta muzyka jest jak jazda dużym singlem – szorstka i wibracyjna, ale pierwotna w swojej motocyklowej treści. Choć dwucylindrowce lub czterocylindrowce dają komfort, ale jest specyficzna magia w jeździe dużym singlem. 

Abyśmy mogli rozwijać się dla Ciebie polub, obserwuj, udostępnij ten artykuł oraz nasze socialmedia
Facebook: https://www.facebook.com/Motocyklista.info
Twitter: https://twitter.com/motocyklistainf
YouTube: http://www.youtube.com/@Motocyklista
Instagram: https://www.instagram.com/motocyklista.info
TikTok: https://www.tiktok.com/@motocyklista.info



Podziel się z innymi

Dodaj komentarz