Tylko u nas!
Dodano 5 miesięcy temu

Przerwana sielanka

(2 opinie)

Piękny dzień, suchutko, słońce grzeje ale nie pali. Bez szaleństw jadę sobie do centrum miasta, czasem między autami, bo powoli zaczynają się korki. Luzik, bez walki o przyczepność, jak to miałam zimą na oponach jak kołki.

Czasem jakiś baran zajeżdża drogę, bo jakim prawem ja jadę, a on stoi w korku…nic niezwykłego. No i wywrotka… szlif(?) aż tak to chyba nie.

Ruszałam spod świateł, kilkanaście metrów… nie szybko. Hamowanie. Już już prawie stoję, ale mój plecak ma inne zdanie. Jak na złość tego dnia na plecach z 10 kilo: laptop, aparat kilka obiektywów, a na dnie kilka części motocyklowych, do przekazania komuś i jakiś kretyn, który wpakował się na mój pas bez kierunków, zobaczył mnie, wrócił na swój i spierniczył ekspresowo, gdy zobaczył jazdę figurową.

Ja z myślami gdzieś daleko spanikowałam, ręka zaciśnięta na klamce, rozpaczliwe miotanie i ten ulotny moment równowagi…dam radę!

A jednak nie. Leżę! Na moim kolanie motocykl. My już stabilnie na glebie, ale plecak jeszcze w locie. Nie dałam się porwać do lotu, więc plecak mnie wyprzedził i klapnął na ziemi obracając mnie z zawiasem w kolanie. Qrwa!

Chwila… ręce? Działają. Ruch głową, działa, lewa noga spoko, prawa przywalona, palcami rusza. Dobra niech mnie ktoś pozbiera i jadę!

Hamowanie z tyłu, z boku,. Trzech mężczyzn stęka i podnosi motocykl. Przyduszają mnie do ziemi, ba ja już chce lecieć. Jakie pogotowie? Po co? Ktoś podtyka telefon z połączeniem alarmowym, wypytują o dane. Podałam.. ale mnie nic nie jest…nie trzeba pogotowia. Po co?

Parę minut na obserwację świata.

Dwóch panów przepycha z trudem sprzęta, żeby zabrać z jezdni. Jeden pomaga mi się pozbierać z drogi i razem z córką siadają przy mnie na krawężniku, przemiło zagadują.

Z tyłu ktoś wrzeszczy: A DOBRZE CI **UJU, PO CO NAS WYPRZEDZAŁEŚ!!! TRZEBA BYŁO STAĆ JAK LUDZIE W KORKU! (nie ogarnęli, że baba)

Z boku trąbienie. Wychyla się jakiś krawaciarz: NIE MA ŚMIERTELNEGO WYPADKU! PO CO BLOKUJECIE! SPIER***AĆ Z DROGI!!!

Nagle sygnał. Pogotowie efektownym łukiem, na syrenie zajeżdża z uślizgiem przed krawężnik. Żadnej krwi, ale upierają się żeby mnie zabrać do szpitala. Na pożegnanie od pary moich opiekunów dostaje czekoladę „kropla twojej krwi ratuje życie” czy jakoś tak…wszystko jasne krwiodawcy. Oboje

W pogotowiu zeszła adrenalina. Dopaminy brak, jest Ibuprom w zastrzykach. Zagadywanie. Bardzo sympatyczni ludzie. Telefon do przyjaciela. Nie przywiozę części na bazar. Miałam wypadek. Pozbierasz mi złomka? Po 40 minutach dostaję zdjęcie Hondy na przyczepce: „ogarnąłem, wiozę na warsztat”

Szpital. Po dniu obserwacji, kilku zastrzykach i kilkukrotnym usuwaniu strzykawką krwiaka z kolana, do domu.

Tydzień później jestem na badaniach w innej sprawie, rozebrana do pasa widzę przerażone spojrzenie lekarki i pielęgniarki: Czy potrzebuje pani pomocy? Gdzieś zgłosić przemoc?

Wracam do domu, a ze skrzynki na bramie wystaje świstek. Wezwanie na komendę w sprawie mandatu. Jak to? To nie ja byłam sprawcą! Co jest?

Okazuje się, że wypadek spoko… mandat ma być ZA PARKOWANIE NA ŚCIEŻCE ROWEROWEJ!



Podziel się z innymi

Dodaj komentarz