Weronika Kwapisz: Gdy zobaczyłam przed sobą granicę Polski, zaczęłam krzyczeć z radości. Po chwili pojawiły się także łzy wzruszenia, bo oto marzenie stało się rzeczywistością, a moja wyprawa dobiegała końca… Ostatni odcinek należał do równie trudnych, co trasy w Islandii czy w Pirenejach. Z Nicei, która pławiła się w słońcu Lazurowego Wybrzeża, wyruszyłam w kierunku Włoch. Kraj ten przywitał mnie pogodą, która zaskoczyła mnie równie mocno, co islandzkie lato… Jednego dnia na wybrzeżu było 26 st.C, a następnego – kiedy to wjechałam do serca Toskanii (Sienny) – powitały mnie ulewy, silny wiatr oraz temperatura sięgająca zaledwie 14 st.C. Nie tak sobie wyobrażałam koniec lata w tej części Europy! Na efekty nie musiałam długo czekać. Wieczorem dostałam gorączki, a następnego dnia pojawiło się przeziębienie, które towarzyszyło mi do ostatniego dnia wyprawy. Oczywiście nie jest najprzyjemniejszą rzeczą kichać w kasku, ale nie mogłam sobie pozwolić na dłuższy postój w jednymi miejscu. Momentami miałam wrażenie, że to VanVan mnie prowadził przed siebie, a nie ja jego. Kiedy dotarłam nad jezioro Como, które część osób może kojarzyć z przygodami Jamesa Bonda, znalazłam sobie więcej energii z pewnością dzięki widokom, jakie mnie otaczały. Wcale się nie dziwię, że wokół tego jeziora mają swoje rezydencje m.in. George Clooney, Madonna czy Daniel Craig. Miejsce to emanuje spokojem oraz potęgą gór. Niestety ceny paliw we Włoszech sięgają 6,7 zł za litr. Dlatego nawet VanVanowi takie paliwo nie smakowało… i jego spalanie spadło do rekordowej wartości 2,15l/100km!!! Z powodu przeziębienia chciałam odcinek „alpejski” pokonać dolinami, niestety moja nawigacja miała inne plany i tak przez 3 dni wspinałam się na coraz to wyższe przełęcze. W głowie kręciło mi się od ilości zakrętów, ale z radością połykaliśmy z VanVanem kolejne agrafki, mając świadomość, że to ostatnie dni naszej wspólnej przygody. Przerażał mnie jedynie fakt, że momentami jechaliśmy przez miejsca, które pokryte były śniegiem. Miałam nadzieję, że mój organizm wytrzyma do samej mety. I się udało! 6. października zaparkowałam motocykl pod Kolumną Zygmunta w Warszawie. W miejscu, z którego rozpoczęła się moja przygoda z VanVanem. Po 90 dniach w podróży mogę powiedzieć – zrobiłam to! Na liczniku Suzuki VanVan’a przybyło 15 700km i chyba mogę powiedzieć, że obydwoje zdaliśmy ten test 😉
Dodano
9 lat temu
Weronika Kwapisz zakończyła wyprawę dookoła Europy
AUTOR
@Administrator
★★★★★
(Brak opinii)