APAP – American Power Adventure… P…opitalacz 😊, tak w wielkim skrócie można go określić… Wytwórnia legendarnych motocykli spod znaku Harley-Davidson po raz kolejny przełamuje ucierane przed dekady standardy i stereotypy. Początek Harleya w tym segmencie zapowiada się bardzo obiecująco, co może być przyczyną migreny u konkurencji.
Pamiętam, jak wielkie wrażenie wywarł na mnie dawno temu VRSCA V-Rod z pierwszym silnikiem u Harleya o sportowym temperamencie przygotowany przez Porsche, którego redakcja „Motocyklisty” testowała jako pierwsza. Jeszcze na homologacyjnych tablicach. Jednak Pan America Special to coś więcej, to najmocniejszy Harley z Milwuakee i do tego ulokowany w zupełnie nowym segmencie dla tej wytwórni, stworzony podobnie jak cały motocykl od czystej kartki papieru i pustego pliku AutoCad – wielozadaniowy i najbardziej wszechstronny – po prostu Adventure. Revolution Max 1250, to dzieło inżynierów Harleya.
Motocykl, który otrzymaliśmy do testów był wyposażony w terenowe opony typu kostka, system monitorowania ciśnienia w oponach (TPMS), adaptacyjny reflektor przedni signature Daymaker i quickshifter, niestety zabrakło kufrów. Na szczególną uwagę zasługuje stabilność prowadzenia, a potężna moc silnika Revolution® Max 1250 na poziomie 152 KM i moment obrotowy 128 Nm w większości dostępny od niskich i średnich obrotów w połączeniu z długimi biegami to dobry i szybki Power Bank dla hormonów szczęścia.
Motocykl po asfalcie prowadzi się pewnie i stabilnie przy każdej prędkości od praktycznego zera do prędkości znacznie przekraczających uznane za maksymalne autostradowe w Polsce. Dojeżdżając do skrzyżowania z czerwonym światłem w zasadzie nie ma potrzeby zdejmować nogi z podnóżków, bo przy sprawnym balansowaniu ciałem stoi się niemal jak na motocyklu trialowym. Jeśli lubisz startować w konkursach wolnej jazdy na zlotach, na które chcesz sprawnie dojechać, to jest to pojazd dla Ciebie 😉. Stabilny przynajmniej do prędkości ponad 170 km/h. Przechylenia w przemiennych zakrętach lewo-prawo-lewo również, jak na tak duży motocykl, odbywają się lekko.
Na szczególną uwagę zasługuje pozycja, wysokość siedzenia i sposób prowadzenia tego motocykla. Pozycja jest neutralna zarówno dla niższych, jak i wyższych kierowców. Dodatkowo jest możliwość obniżenia siedzenia. W szybkich zakrętach i mocnych, wręcz nienaturalnych dla niego pochyleniach prowadzi się pewnie i stabilnie, niczym ustawiony na torach – nawet na terenowej oponie. Zjazd z asfaltu na pobocze nie robi na Pan America Special najmniejszego wrażenia. Nocna jazda z tym reflektorem oraz doświetlaniem zakrętów to przyjemność i duże poczucie bezpieczeństwa.
Ilość trybów pracy zespołu napędowego może, szczególnie na początku, trochę dezorientować… Moim zdaniem najbardziej przydatne są dwa: sport i deszcz.
Siedzenie kierowcy i pasażera jest umiarkowanie twarde i dość obszerne. Pozycja za kierownicą zarówno, na siedząco, jak i stojąco jest wygodna dla niższych i średnich osób. Niestety nie mieliśmy okazji poznać zdania osób wyższych, więc jeśli jeździłeś pan Americą i jesteś wysokiego wzrostu, chętnie poznamy Twoją opinię. Układ podnóżków, siedzenia i kierownicy nie męczą „średniaków’ nawet podczas długiej podróży. Ręcznie regulowana szyba, choć wydaje się mała i trochę za delikatna, to spełnia swoją rolę zaskakująco dobrze, a do tego da się ją regulować podczas jazdy. Na tym motocyklu bardzo dobrze powinny się czuć również osoby niższego wzrostu za sprawą regulacji wysokości siedzenia oraz adaptacyjnego zawieszenia obniżającego motocykl na czas zajęcia miejsca za sterami.
Pan America do najlżejszych nie należy, 258 kg masy – tym bardziej po dłuższej przerwie w jeździe – budowało respekt przed pierwszym wjazdem w teren. Zupełnie niepotrzebnie. Na zwartym szutrowym podłożu czuje się jak ryba w wodzie, przyspieszenia, hamowania i zmiany kierunków wspiera kontrola trakcji i ABS, które oczywiście można wyłączyć, a dłuższy niż zwykle wahacz poprawia stabilność i pewność prowadzenia, choć może się to odbywać nieco kosztem zwrotności. Nawet przy prędkości maksymalnej, która w przypadku tej maszyny została ograniczona do 177km/h, motocykl jest niezwykle stabilny na szutrze. Nieco więcej umiejętności i koncentracji motocyklista musi wykazać na bardziej luźnym podłożu, gdyż masa motocykla z kierowcą w siodle to dość dużo na kopne piachy i grząski, śliski teren. W tych warunkach dość wysoko umieszczony środek ciężkości może dać się we znaki, gdyż po wytrąceniu z równowagi czasem wymaga podpórki. Nie wiem jak standardowy sobie radzi z poprzecznymi nierównościami, ale wersja Special z aktywnym zawieszeniem bardzo ich nie lubi.
Silnik, to 5+, jednak w skrzyni biegów brakuje subtelności przy zmianie, jeśli ktoś operuje dźwignią sprzęgła dwoma palcami, a nie całą dłonią, to znalezienie „luzu” bywa kłopotliwe. Ten dyskomfort rekompensują długie i bardzo dobrze zestopniowane przełożenia, które przy bardzo dużej elastyczności silnika w każdym zakresie obrotów dają wielką radość z przyspieszeń. Ze względy na przeznaczenie tego modelu, czyli potencjalnie częste wizyty w terenie, napęd na tylne koło przenoszony jest za pomocą łańcucha, a nie paska zębatego jak w innych Harleyach.
W centrum dowodzenia mamy wszystko, co jest potrzebne, łącznie z tempomatem, obszernym dotykowym wyświetlaczem ciekłokrystalicznym podającym bardzo dużo informacji włącznie z… ciśnieniem powietrza w oponach i zasięgiem. Szkoda, że niektóre z tych informacji są trochę zbyt mało czytelne, szczególnie podczas szybszej jazdy – a jest miejsce na większą czcionkę na tak obszernym wyświetlaczu. Obsługa prawie wszystkich przełączników jest bezproblemowa. Piętą Achillesa jest jednak obsługa przełącznika kierunkowskazów. Jego precyzja działania daleko odbiega od moich oczekiwań. Przełączanie lewo-prawo (zwyczajowy sposób na podziękowanie wśród zawodowych kierowców) jest niemożliwe. Osobiście wolałem stare rozwiązanie – znane od lat u Harleya – dwa guziki pod kciukami, lewy, to lewy, prawy, to prawy, a drugie naciśnięcie wyłącza… I jak łatwo tam można było wprowadzić awaryjny kod rozbrojenia immobilizera…
Czy Pan America będzie w stanie zagrozić Africe Twin i BMW GS1250 Adventure? Moim zdaniem jest gdzieś pomiędzy nimi, a Multistradą i KTM 1290 Super Adventure, ale na pewno ma bardzo duże szanse namieszać w rynku i zająć godną – jak przystało na Harleya – pozycję, a przede wszystkim nie oddać klientów marki w bardzo dynamicznie rozwijającym się segmencie innym producentom. Segment dużych motocykli adventure rośnie w siłę i jeśli Harley-Davidson słynący z cruiserów oraz Ducati słynące z maszyn sportowych spotkały się w tym jeszcze niedawno niszowym oraz obcym dla siebie segmencie, to raczej zapowiada się długa, ostra i ciekawa walka o klienta.
Podobno król segmentu Adventure jest tylko jeden, choć różni motocykliści będą go upatrywać w innych maszynach 😉, ale czy przy takim tłoku na igrzyskach ów „król’ będzie w stanie długo bronić tytułu?
Czas pokaże.
Serdeczne podziękowania kierujemy dla Krzysztofa Żaczka z Travel Adventure School w Żelechowie za udostępnienie toru, cenne uwagi, ocean cierpliwości i niezwykle ciepłe przyjęcie ;-).