Tych wakacji miało w ogóle nie być. Nie było na to czasu, nie było dużych funduszy, a przede wszystkim nie było planu aby robić cokolwiek innego niż remont domu. Zwrot akcji nastąpił szybko.
W pracy dostałam informację: wykorzystuj urlop szybko, jesienią czeka nas dużo pracy, przyjaciółka niezależnie dorzuciła: jadę do Norwegii, fajnie byłoby to zrobić razem w budżetowej wersji, Piotrek dodał: ja na Twoim miejscu bym się nie zastanawiał (specjalnie na tą okazję przygotował mi starą Hondę Dominatora, nasz nowy zakup), a dzień później zadzwonił Kamil z e-jawa.com i przypieczętował mój los na kolejne trzy tygodnie. Wynikiem rozmowy z Kamilem był wspólnie opracowany plan: w pierwszej wersji miałam dostać nową Jawę Bobber 42 na kilka dni na testy i sesję zdjęciową, parę minut rozmowy dalej stanęło na tym, że w sumie dlaczego by nie na nadchodzący urlop. Trzytygodniowy urlop w Norwegii!
Emocje opadły jakiś czas później i jak zawsze po fakcie przyszły refleksje…jak Jawą? Przecież tym się nie da jeździć (moje dotychczasowe doświadczenie z marką to 10 lat użerania się z 70-letnim motocyklem na trasach raczej lokalnych😉 i remontami kolejnych Jaw), jak ja się spakuję z namiotem na solówkę i to jeszcze bobber? Jak ja mam jechać tysiące kilometrów na 350-tce?!
Gdy sinusoida emocji odbiła się od dna jedynym hasłem przewodnim była myśl: przygoda!
Czarne na czerwonym jedzie po zielonym
Dlaczego Jawa?
Dlatego, że stała od zawsze pod ścianą wujkowej stodoły. W roku 2013 z Międzygórza z pomocą przyjaciół przywiozłam ją do Wrocławia i rozpoczęłam żmudny i obfity w znajomości proces renowacji. Zajął on kilka lat, pracę przy niej prowadził Adam ze Stowarzyszenia Oldtimer Wrocław, czasem coś pomagałam, częściej przeszkadzałam. Tak Jawa Perak 350 z 1954 r. dostała koleją szansę na powrót na drogi, a potem już była następna Jawa i kolejna…
W czerwcu 2024 moja droga przecięła się z 4jawa i e-jawa, marką znaną mi i wielu pasjonatom starych motocykli z części do naszych skarbonek. Właściciel – Kamil stwierdził – nie wiedzieć dlaczego, ale jestem mu wdzięczna do dziś, że właśnie ja będę dobrym materiałem do jeżdżenia nową, miedzianą Jawą. Motocykl przygotowany do drogi odebrałam z Wrocławia, proces dotarcia odbywał się na trasie Wrocław – Świnoujście, gdzie wsiadłyśmy do promu płynącego do Ystad.
Od pierwszych kilometrów nowa Jawa w niczym nie przypominała starej, no może poza dwoma aspektami: wsiadając na nią miałam wielki uśmiech na twarzy, druga sprawa to zainteresowanie jakie budziła, gdy tylko gdzieś stanęłyśmy na zdjęcia czy przerwę.
Sen na Jawie
Wysiadając w Ystad miałyśmy z grubsza opracowany plan trasy – na północ. Jednak nie był naszym celem Nordkapp, ja już tam byłam, a przyjaciółka nie lubi zatłoczonych miejsc 😉. Pierwsze kilka dni miałyśmy zapewniony nocleg pod dachem w okolicach Oslo, więc gnałyśmy na przód, żeby tylko zdjąć bagaże z motocykla, napić się pysznej kawy i już na spokojnie zagłębić się w tą krainę mchu i paproci. A musicie wiedzieć, że Norwegia poza utartymi szlakami jest jeszcze piękniejsza, kwitnące wrzosy i lasy przerywane wodospadami, brykające swobodnie łosie oraz brak ludzi po horyzont były naszą wymarzoną, urlopową scenerią. Kumpela robiła za przewodnika ponieważ Norwegia to jej miejsce numer jeden, więc wiedziałam, że na stacji można kupić abonament na kawę i zjeść całkiem przyzwoity, tańszy obiad, że wystarczy zjechać kawałek z drogi i patrzeć się godzinę na widoki. A Jawa?
Jawa poza tym, że pięknie wyglądała i robiła furorę to dzielnie znosiła szutry, podjazdy pod górkę, jazdę nocą i dźwiganie mnie z tobołami, a jak to wyglądało widać na zdjęciach. Motocykl swobodnie jechał 100-110 km/h, niski środek ciężkości i geometria sprawiały, że można był nim płynąć po zakrętach, hamulce działały bez zarzutu, a o tym, że jest to wygodny motocykl do jazdy niech świadczy powrót, gdzie na strzała w jeden dzień zrobiłam na nim 712 km! Wystarczyło dbać o smarowanie, naciąg łańcucha i podlewanie sprzętu oktanami. Po powrocie do domu, do Międzygórza już na drugi dzień brakowało mi mojej kompanki i wspólnej trasy, ale wszystko co dobre ponoć szybko się kończy, ale…może jednak nie?
Podsumowanie:
18 dni w drodze, przejechane ponad 5 000 km, Polska- Szwecja-Norwegia-Dania-Niemcy-Polska, średnie spalanie 3 litry (zasługa norweskich ograniczeń prędkości), 0 awarii.
Proces odbudowy mojej Jawy: https://www.facebook.com/media/set/?set=a.201876323328178&type=3
Link do mojego konta: https://www.facebook.com/media/set/?set=a.201876323328178&type=3
Specyfikacja motocykla:
Silnik | 4T – chłodzony cieczą |
Ilość cylindrów | 1 |
Pojemność ( cm3 ) | 334 |
Moc / obroty (KM/obr. x min-1) | 30 KM / 7500 |
Max. Moment obrorotwy (Nm/obr x min-1) | 32,74 / 5500 |
Starter | Elektryczny |
Skrzynia biegów | 6 stopni |
Rozstaw osi (mm) | 1485 |
Wysokość siedzenia (mm) | 750 |
Pojemność zbiornika | 13,2 litra |
Koło przednie | 18” |
Koło tylne | 17” |
Hamulec przedni | Tarczowy – 185 mm |
Hamulec tylny | Tarczowy – 125 mm |
Masa (kg) | 185 |
Prędkość maksymalna (km/h) | 125 |
Autor: Rocket Queen
Abyśmy mogli rozwijać się dla Ciebie polub, obserwuj, udostępnij ten artykuł oraz nasze socialmedia
Facebook: https://www.facebook.com/Motocyklista.info
Twitter: https://twitter.com/motocyklistainf
YouTube: http://www.youtube.com/@Motocyklista
Instagram: https://www.instagram.com/motocyklista.info