Dodano 13 lat temu

Do (moto) cywilizacji nam daleko

(Brak opinii)

Sezon motocyklowy w Polsce powoli się rozkręca. Są pierwsze wypadki, są pierwsze ofiary. Media trąbią o tym z niekłamanym zadowoleniem. Coś się dzieje. Jest sensacja. Jest krew na pierwszą stronę. Niestety smutne i prawdziwe jest to, że drugą twarz motocyklisty zwyczajnie się pomija. My postaramy się to zmienić. I choć też „będzie krew na pierwszej stronie” to zupełnie w innym kontekście.

 

Nie dość że wariat, to jeszcze pewnie bez prawa jazdy… Niestety właśnie w taki sposób w naszym kraju większość kierowców patrzy na motocyklistę. I w tej kwestii jesteśmy daleko za Europą. Jeszcze dużo wody upłynie, zanim staniemy się drugimi Włochami czy Francją, gdzie skuter czy motocykl są naturalnym elementem ulicznego krajobrazu, a jego kierowca jest takim samym uczestnikiem ruchu jak inni. Jednak motocykli na polskich ulicach z roku na rok przybywa, internet ugina się pod ciężarem ogłoszeń, a kolejni motocykliści codziennie zdają egzamin na prawo jazdy.

Czarne owce są w każdym stadzie

W Polsce utarło się przekonanie, że motocykl jest luksusem, zbędnym dodatkiem do codziennego życia, które przecież można urozmaicać sobie jeżdżąc na rowerze czy chodząc do kina. Niestety przyjemności, jaką daje jazda na dwóch kołach nie da się tak po prostu zrozumieć, jeżeli się nie spróbuje. Wystarczy trochę głębiej wejść w temat żeby zorientować się, że motocykl wcale nie musi być drogi. Zacząć może każdy i w każdym wieku. Trzeba tylko chcieć.

I tu dochodzimy do szufladkowania, które tak uwielbiają Polacy.  Wydają się nie rozumieć, że motocyklami mogą jeździć prezesi dużych firm, lekarze, prawnicy, górnicy, studenci, emeryci nawet księża. Kobieta na dwóch kółkach również nie jest niczym niezwykłym. Tutaj nie ma podziału na wiek, płeć, wykształcenie, pochodzenie. Motocykliści to jedna wielka rodzina, wbrew pozorom dużo bardziej dla siebie życzliwa i wyrozumiała niż kierowcy samochodów. Ale dla większości “samochodziarzy” to niestety nadal „szaleńcy i dawcy narządów”.

Dlaczego? Niestety jak w każdym stadzie, również wśród motocyklistów są czarne owce. To właśnie one są najgłośniejsze, najszybsze i najbardziej pewne siebie. I to one tworzą statystyki wypadków. W zeszłym roku na polskich drogach zginęło 240 motocyklistów a ponad 1800 odniosło obrażenia. Przyczyny? Nadmierna prędkość i nieprawidłowe wyprzedzanie. Brawura? Nieostrożność? Nie, zwyczajna głupota. 100km/h po mieście? Wyprzedzanie na trzeciego? To niestety specjalność tych, którzy o jeździe na motocyklu wiedzą najmniej. Niektórzy nie posiadając nawet prawa jazdy wsiadają na sprzęt, który do setki rozpędza się w niecałe trzy sekundy.

Rozpędzi się każdy. Problemem jest hamowanie i skręcanie, a tego nauczyć może jedynie doświadczenie. A co z samochodami? Kierowcy aut osobowych nadal uważają, że motocykl niewiele różni się od roweru. Wymuszanie pierwszeństwa i zajeżdżanie drogi to wciąż nagminne i naganne zachowanie wcale nie wynikające ze złośliwości, ale z braku umiejętności jazdy w symbiozie z motocyklistami. Nieumiejętna ocena odległości, nieuwaga i wreszcie bardzo często nadmierna prędkość motocykla i tragedia jest gotowa.

Recepta na lepsze czasy? Na to żeby było lepiej muszą zapracować wszyscy: kierowcy i motocykliści, ustawodawcy stanowiący prawo, policja i firmy motoryzacyjne. Ale nawet jeśli się uda możemy być pewni, że czarne owce wciąż będą dbać o czarny PR i życie motocyklisty w Polsce nigdy nie będzie ani łatwe, ani bezpieczne. Chyba, że upłynie dużo wody…

 

Cała prawda opisana niemotocyklowym piórem – gratulacje za wyczucie i pozdrowienia dla red. naczelnej portalu Pani Katarzyny Pawlak.

Żródło: http://www.portalwww.eu



Podziel się z innymi

Dodaj komentarz