Wyróżnione
Dodano 3 tygodnie temu

BSA Gold Star 650 na Podlasie

(Brak opinii)

BSA Gold Star 650 jest motocyklowym neoklasykiem, który dobrze nadaje się do rekreacji. Do tego jest dopracowana stylistycznie, co w tej grupie często jest ważniejsze niż kwestie mechaniczne czy osiągi.

 

Żeby przesłanie poniższej opowieści było klarowne muszę zarysować pewne ramy. Każdy motocykl jest tworzony po coś. Ścigacz ma cieszyć dużymi prędkościami; jeden z najpopularniejszych w ostatnich latach typów (według statystyk sprzedaży) streetfighter zapewnia dobre osiągi i zwrotność przy minimalizmie formy; duży turystyk – jak sama nazwa wskazuje jest do poznawania świat; enduro i cross są do jazdy po bezdrożach – mniej lub bardziej zaawansowanej. I jeszcze parę typów dałoby się wyszczególnić, ale chce przejść do grupy, która od kilku lata zdobywa coraz więcej zwolenników – chodzi o neoklasyki, w rozumieniu motocyklowym. Na naszym rynku jest ich trochę, m.in. Jawa, Royal Enfield, BSA, w ofertach wchodzących na polski rynek firm chińskich też kilka takich motocykli można znaleźć. Japończycy większość swoich sił inwestują w główne stylistyczne trendy mody, z rzadka oferując klasyki (np. Kawasaki W800).

W moje ręce trafiła BSA 650 i po kilku dniach jazdy tym motocykle stwierdzam, że jest to motocykl do rekreacji, czy niezbyt długich wyjazdów, podczas których chcemy cieszyć się jazdą, ale również i trasą, która przemierzamy.

Jak pokazują statystyki, w Polsce większość właścicieli motocykli używa ich do wyjazdów weekendowych – pokonując w tym czasie przeciętnie dystans 200 – 400 km, mają też konkretny cel, do którego dążą. Według mnie to jest właśnie rekreacja. I do tego dobrze pasuje motocykl BSA 650. Walorami tego pojazdu są jego wygląd, który cieszy oko, oraz charakterystyka pracy silnika.

Na dwudniowy wypad, aby poznać ten motocykl, wybrałem Podlasie. Często tam jeżdżę, bo to ciekawa kraina, tylko za każdym razem wymyślam sobie inny temat przewodni. Rok temu były to bunkry Linii Mołotowa i ślady po upadkach bomb V-1 i rakiet V-2, tym razem postanowiłem poszukać miejsc, które kiedyś powodowały rozwój tego regionu.

Dziś Podlasie – mówiąc kolokwialnie – to społeczna „umieralnia”. Młodzi ludzie wyjeżdżają stamtąd w poszukiwaniu pracy, zostają tam głównie ludzie starzy lub kobiety z dziećmi, których ojcowie pracują w świecie na chleb. Ziemie uprawiają nieliczni. Biznes nie inwestuje w tym regionie, bo nie ma tam ani odpowiednich dróg ani innej infrastruktury potrzebnej do funkcjonowania fabryk. Ludzie przez lata zaimpregnowani marazmem też wybitnie pracowici tam nie są. Twórcy filmowi pokazali to w serialu „Ranczo” na przykładzie osobników latami siedzących pod sklepem i całymi dniami pijących tanie wina.

Ale nie zawsze tam tak było, do końca lat 80. XX wieku Podlasie tętniło z życiem. Rozwijało się rolnictwo, przetwórstwo spożywcze, przemysł, turystyka. Na przełomie XIX i XX wieku pojawiła się tam kolej, która było dużym przełomem cywilizacyjnych. Po II wojnie światowej powstawały fabryki i przetwórnie, które pośrednio i bezpośrednio dawały prace tysiącom ludzi. W latach 60. i 70. rozwijała się tu też prężnie turystyka. Ruszyłem tam na motocyklu BSA, aby odnaleźć ślady tej dawnej świetności.

Współczesny motocykl BSA Gold Star 650 nawiązuje nazwą i stylem do lat 50. i 60. BSA Gold Star były wówczas jednymi z najlepszych motocykli sportowych, w zależności o specyfikacji używane w różnych dyscyplinach. Później sytuacja zaczęła się zmieniać i na początku lat 70. zaprzestano produkcji motocykli BSA.

W latach 40. i 50. sprowadzono do Polski ok. 30 motocykli BSA Gold Star 350 i 500, głównie dla klubów sportowych. Kupowano je w różnych specyfikacjach np. wyścigowej lub rajdowej. U nas jednak wykorzystywano je uniwersalnie, jak wspominali zawodnicy, z którymi rozmawiałem, w jednym tygodniu ścigali się BSA w wyścigach ulicznych, następnego jechali nią na rajd, a jeszcze w następnych na rajd terenowy. To była niesamowita uniwersalność sprzętu i umiejętności zawodników.

W lutym 2011 roku Andrzej Kwiatkowski opowiadał: (…) Andrzej Żymirski został trenerem w CWKS Legia i to jemu udało się przekonać odpowiednich generałów na temat przydziału dewiz na import angielskich motocykli BSA Gold Starów dla Sekcji Motorowej tego klubu. Notabene, wtedy znano w Polsce nazwę „Gold Star”, ale widocznie nie wiedziano, że Gold Stary robione były w kilku wersjach: od wyścigówki do obserwacyjnych rajdów, tak więc my musieliśmy sobie przystrajać nasze Gold Stary do poszczególnych typów zawodów. (…)

 

Kilka lat temu indyjski koncern Mahindra kupił prawa do nazwy BSA i rozpoczął prace nad powrotem tej marki na rynek. Jesienią 2021 r. zaprezentowano nową BSA Gold Star 650. Był to drugi tego typu projekt realizowanych w Mahindrze, bo nieco wcześniej zaczęły powstawać w tych zakładach motocykle dla czeskiej Jawy.

Jak wygląda nowa BSA Gold Star 650 widzicie na zdjęciach – ładna prostota formy. I to – w świecie nastawionym na udziwnianie i modernizacje formy – jest siłą wizualną tego pojazdu. Osoby, które oglądały BSA, gdy parkowałem podczas mojej wycieczki, mówiły: po prostu motocykl. O dziwo ta klasyczna forma podobała się również ludziom młodym. Chyba poza motoryzacją stylistyka tego pojazdu trafia w odradzający się trend czy może potrzebę obcowania z rzeczami prostymi, ładnymi i funkcjonalnymi. I wraca nam wiarę w stare twierdzenie, że: coś jest ładne, bo jest ładne, a nie jest ładne, bo jest udziwnione.

Jaki koń jest każdy widzi, ale zajrzyjmy mu w bebechy. Nowa BSA Gold Star napędzana jest jednocylindrowym, chłodzonym cieczą silnikiem z rozrządem DOHC, 4 zaworami i dwoma świecami. Silnik ma pojemności skokowej 652 cm³ i osiąga moc maksymalną 45 KM przy 6500 obr./min. oraz maksymalny moment obrotowy 55 Nm przy 4000 obr./min. Ten ostatni parametr, choć jest powszechnie bardzo niezrozumiały, jest jednak bardzo ważny w tym przypadku. Powoduje, że motocykl – mówiąc kolokwialnie – ciągnie już od samego dołu, przy obrotach 2500 – 3000 czuć jak silnie rwie się do przodu. Jest to odmienne od tego, do czego przyzwyczaiły nas przez ostatnie trzy dekady motocykle japońskie – tam, aby poczuć jakiś wigor maszyny trzeba wykręcić co najmniej 4000 – 5000 obrotów na minutę silnika.

Trzeba oddać szacunek konstruktorom nowego BSA, którzy oprócz ładnej formy odrobili również lekcję z treści pojazdu.

Tak więc ruszamy w trasę. Pierwszym przystankiem był Stoczek Łukowski. Tam obejrzałem zamknięty dworzec kolejowy i wieżę ciśnień. Na przełomie XIX i XX wieku kolej stała się oknem na świat tego regionu. Dworce stały się zaś symbolem architektury ówczesnych czasów. Dziś są niemym świadkiem dawnej świetności. Okna zabite dechami i tabliczka na ścianie: „Na sprzedaż”. W niektórych gminach takie zabytkowe obiekty przerobiono na domy kultury. W innych czekają na kupca lub rozbiórkę. Kolejny obiekt to wieża ciśnień, zawsze mnie fascynowały takie budowle swym pięknem architektonicznej formy.

Kolejny przystanek w tej wycieczce zrobiłem w Łukowie. Tu odwiedziłem mojego kolegę Andrzeja Zdrojewskiego, wybitnego artystę rzeźbiarza, którzy za główny temat swoich prac obrał motocyklizm. Andrzej to człowiek legenda, od ponad 40 lat na granicy Mazowsza i Podlasia propaguje amerykańskie motocykle Harley-Davidson, z pasją jeżdżąc nimi. Od kilkudziesięciu lat również rzeźbi motocykle w drewnie. Jego dzieła, w skali 1:1, znane są na całym świece. W 1982 roku Andrzej Zdrojewski był współzałożycielem łukowskiego „Club Weteranów Szos – CWS”, cztery lata później zaczął rzeźbić. O tej pasji mówi, że zrodziła się z czystej chęci tworzenia. W swoim dorobku ma niezliczoną liczbę wyrzeźbionych w drewnie silników harleyowskich, symbolicznych orłów i kilka motocykli naturalnej wielkości, m.in.: Harley-Davidson z 1903 roku, Indian 500 oraz Harleye Knucklead i Panhead. W 2016 roku dwie jego rzeźby były nagrodami w prestiżowym amerykańskim rajdzie motocyklowym „Cannonball”.

Andrzej Zdrojewski cały czas jeździ swoim Harleyem-Davidsonem, rzeźbi i aktywnie uczestniczy w życiu kulturalnym Łukowa. Cały czas jest w nim ta samo serdeczność, szczerość i jowialność, jak 40 lat temu, kiedy go poznałem. Gdy odwiedziłem go pracował właśnie nad rzeczami, które będzie można zobaczyć na harleyowskim Super Rally w Bydgoszczy w dniach 4 – 6 czerwca.

 

Z Łukowa ruszyłem dalej na Podlasie, w kierunku Sarnak. Podlasie to rozległa kraina, ale mnie zawsze ciągnie w okolice Bugu, jednej z najładniejszych rzek w Polsce. Odcinek trasy był dość długi, więc jest chwila, aby przyjrzeć się BSA od strony podwozia.

Czytaj dalej…

 






Podziel się z innymi

Dodaj komentarz