Tak naprawdę chcę podzielić się z Wami refleksją, która często nachodzi mnie w takich sytuacjach. Czym byłyby takie miejsca, choćby pękały w szwach, będąc wypełnione nowymi motocyklami i akcesoriami, gdyby nie człowiek? (w tym przypadku pasjonat, którego treścią życia jest „Pasja do JAZDY i Miłość do WOLNOŚCI”). VCruizer do tej pory kojarzył się z motocyklami Indian. Wokół salonów tej marki na całym świecie powstają stowarzyszenia motocyklistów, którzy jeżdżą tymi legendarnymi maszynami.
Całkiem niedawno miałem okazję poznać Dark Horse Warsaw – stowarzyszenie, które jest aktywne na wielu polach życia publicznego i, czego byłem świadkiem, czerpie z tego satysfakcję, godnie reprezentując motocyklową markę. Nie mogło ich zabraknąć i w tym przypadku. Namiot z motywem warszawskiej Syrenki wpisanej w logo stowarzyszenia oraz reprezentacja spersonalizowanych maszyn Indian były wymownym akcentem tej uroczystości. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdyby nie człowiek i jego pasja, ani nowa odsłona biznesu w postaci tego salonu, ani to, co VCruizer chce zaoferować, po prostu nie miałoby sensu.